Rajd Kolarski Dookoła woj. Śląskiego

Starsi o rok i mądrzejsi o zeszłoroczne doświadczenia postanowiliśmy wraz z synami Kamilem i Konradem oraz kuzynem Kornelem przejechać wschodnią i południową trasę Indywidualnego Rajdu Rowerowego Dookoła Województwa Śląskiego.

Trasę podzieliliśmy na dwa etapy: południową i wschodnią.
Część południową zaplanowaliśmy przejechać w cztery dni a wschód zostawiliśmy sobie na jeden osobny dzień.


A więc tak: Jest niedziela 10. sierpnia wyruszamy około dziewiątej z Żor i kierujemy się w kierunku Pszczyny gdzie rozpoczynamy trasę rajdu dalej w kierunku Goczałkowic gdzie zatrzymujemy się przy zaporze i cieszymy oczy widokiem Jeziora Goczałkowickiego.
Krótki odpoczynek i dalej w drogę pogoda dopisuje i jedzie się bardzo dobrze. W oddali widać już góry cel dzisiejszego dnia i trzech następnych. Dzisiejszy nocleg zaplanowany jest w Oczkowie więc sporo drogi przed nami jeszcze ale i po drodze sporo atrakcji.
Drewniany kościół w Starej Wsi, Jezioro Międzybrodzkie, dzwonnica w Czernichowie.
Nie lada atrakcją była przeprawa przez Sołę mostem wiszącym który kołysał się pod ciężarem naszych obładowanych rowerów a w oddali widok góry Żar, bezcenne!!!

Wreszcie docieramy do Tresnej i podziwiamy ogromną zaporę a za nią Jezioro Żywieckie.(dużo dzisiaj tych jezior). Zmęczenie daje się we znaki a tu jeszcze parę kilometrów zostało i jak to w górach bywa pod górkę. No i jest, w końcu zmęczeni lecz szczęśliwi docieramy na Camping. Licznik pokazuje 86 km. Cel pierwszego dnia został osiągnięty.


Drugi dzień powitał nas słonecznym porankiem co na nocleg nad jeziorem skutkowało pięknymi widokami i chyba zapowiadało kolejny piękny dzień choć jak się okazało później nie do końca. A więc wyruszamy w kierunku Rychwałdu, po drodze spotykamy dwóch turystów na rowerach Adama z Tychów i Patryka z Nysy którzy kierowali się w kierunku Rybnika na nocleg. Po krótkiej rozmowie każdy pojechał w swoim kierunku.

Nasz kierunek to Rychwałd gdzie zwiedziliśmy Sanktuarium a dalej Jeleśnia i Węgierska Górka, po drodze znów drewniany kościół w Juszczynie, a zaraz następny w Cięcinie.

W Węgierskiej Górce dłuższy odpoczynek i obiad. A co na obiad? Placek po Węgiersku:)
Z Węgierskiej kierowaliśmy się na Milówkę śpiewając piosenki Golców bo jakby inaczej, lecz za nami zaczęły zbierać się ciemne chmury. Do Rajczy nasze śpiewy chyba odstraszyły deszcz ale później no niestety musieliśmy zmierzyć się z gorszą pogodą. Na szczęście do Zwardonia było już blisko a tam był zaplanowany dzisiejszy nocleg.
Mokszy lecz chyba jeszcze bardziej szczęśliwi niż wczoraj dotarliśmy do celu a na liczniku 70km.


Jest 12 sierpnia trzeci dzień rajdu, budzimy się w Zwardoniu pogoda niepewna zachmurzone niebo ale nie pada, mamy nadzieję że będzie tak cały dzień choć w górach pogoda zmienna jak wiadomo i taki też był ten dzień, pogodowo zmienny.
Więc wyruszamy kierunek Jaworzynka piękne widoki pogoda coraz lepsza ale za to górki coraz większe momentami takie że trzeba schodzić z rowerów.

W końcu Jaworzynka wysoko no to teraz w dół kierunek Istebna a tam znów pod górę i znów w dół ale frajda tak pomykać sobie na dół. Przed nami Kubalonka pod górę i deszcz przed samą przełęczą kościół drewniany obok przystanek tam się chowamy by nie zmoknąć.
troszkę odpoczynku przed ostatnim podjazdem. W końcu przestaje padać, czas ruszać ostatni podjazd i w końcu coś na co chyba wszyscy czekali, zjazd z Kubalonki.
Do samej Wisły w dół. Pogoda nawet nawet lecz przed sama Wisłą zaczyna lać. No nic postój i obiad a co na obiad? Pizza i Placek po Węgiersku:)

Deszczu coraz mniej a sił po takim posiłku więcej, więc czas w drogę. Kierunek Ustroń czyli tak jak Wisła płynie.
Już widać po lewej Czantorię a po prawej Równicę. Tak to już Ustroń. A pogoda coraz lepsza jedziemy, kierunek Cieszyn, w Dzięgielowie widzimy zamek a w Puńcowie zwiedzamy powozownię taka nieplanowana atrakcja. Wpisujemy się tam do pamiątkowej księgi. Przed nami Cieszyn i Camping Olza gdzie docieramy na nocleg a licznik wskazuje 63km.


Czwarty dzień to dzień powrotu do domu ale przed nami jeszcze zaplanowana trasa oraz ciekawe miejsca które koniecznie należało zwiedzić.

Cieszyna nie da się zwiedzić w jeden dzień ale wizyta na zamku obowiązkowa.
Wcześniej jeszcze odskakujemy z trasy rajdu i odwiedzamy Rynek w Czeskim Cieszynie.
A później już wcześniej wspomniany zamek, a właściwie baszta na którą wchodzimy by podziwiać piękne widoki, oraz to co możemy oglądać codziennie na banknocie 20. złotowym czyli Rotunda Św. Mikołaja. Tam też spotykamy niemieckich turystów na rowerach którzy zwiedzają Polskę i mówią że byli już między innymi w Krakowie. Po krótkiej rozmowie każdy jedzie w swoim kierunku. I tutaj mamy przykład na to że rower przełamuje bariery językowe i kulturowe.

Po tych miłych chwilach czas wsiąść na rower i jechać już w kierunku domu żegnając się powoli z górami ale nie z górkami bo przed nami Jastrzębie a tam górki jak w górach. Po drodze dwa drewniane kościoły w Kaczycach i Kończycach W. a następnie zamek w Kończycach M. który obowiązkowo zwiedzamy i znów księga gdzie zostawiamy pamiątkowy wpis. Na dziedzińcu zamku jemy jeszcze obiad i w drogę jeszcze po drodze pałac w Zebrzydowicach a dalej to już kierunek Ruptawa tam też spotykamy turystę który jedzie z nami aż do Godowa gdzie kończymy nasz rajd ale pozostaje jeszcze dojechać do domu więc obieramy kierunek na Mszanę, Świerklany i dalej już do domu na zasłużony odpoczynek.
W ten dzień przejechane mamy 79 km.


Jak już wcześniej wspomniałem rajd podzieliliśmy na dwa etapy tak więc drugi to część wschodnia który przejechaliśmy 19. sierpnia dzień tan był pochmurny ale postanowiliśmy zaryzykować. Znów kierujemy się na Pszczynę a później już w kierunku Miedźnej i Bierunia cały czas już w deszczu. Zwiedzamy znów drewniane kościoły właśnie w tych miejscowościach. Z Bierunia kierujemy się w kierunku Chełma Śl. a po drodze Konrad zalicza małą wywrotkę, na szczęście nic mu się nie stało i możemy jechać dalej. Dalej jedziemy wzdłuż jeziora Imielińskiego a pogoda coraz ładniejsza. W miejscowości Jeleń widzimy przepiękną tęczę która chyba oznajmia nam że już jesteśmy blisko celu czyli Jaworzna.

Wjeżdżając na rynek w Jaworznie wita nas piękne słońce. Jesteśmy pod wrażeniem wyglądu tamtejszego rynku. To dobra meta naszego rajdu, a wynik to 81km.


tekst i foto Krzysztof Orłowski