Tego typu impreza w Gliwicach odbywa się cyklicznie już od kilku lat. Dopiero w tym roku udało nam się jako Wandrusom wziąć w niej udział. Formuła rajdu zbliżona była do rowerowej jazdy na orientację. Gra polegała na odwiedzaniu dzielnic , znajdywaniu punktów związanych ze sportem i zaliczaniu zadań specjalnych w formie quizów. Fajna zabawa, no może nie dla tych, którzy wolą przejazd rowerowy w grupie za prowadzącym na metę, gdzie można upiec kiełbaskę lub rzucić oponą. Dla nas było to 31 km przygodowej jazdy po Gliwicach.
Przy takiej ilości czynników wpływających na punktację łatwo było o niedociągnięcia organizacyjne. Na dwóch bazach, które odwiedziliśmy nie było obsługi, która miała przeprowadzić konkurs. Niemożliwością też było określenie ilości kilometrów przejechanych ścieżkami rowerowymi za które dostawało się punkty, dlatego ile kto podał, tyle punktów miał. Naszym celem nie było zdobycie miejsca na podium, więc nie mamy o to pretensji. Gliwice i ich dzielnice poznaliśmy, do kilku ciekawych obiektów dotarliśmy, na bazach zadania specjalne wykonaliśmy na piątkę. Tylko na jedno pytanie odpowiedzieliśmy nieprawidłowo, bo nawet Mr Google nie wiedział tego, co wiedziała pani układająca pytania. Tak naprawdę wiedział, ale inaczej. Może ktoś wie skąd pochodzi bazylia?
Nie zajęliśmy żadnego czołowego miejsca w konkursie głównym i nie uznajemy tego za porażkę. Walczyliśmy dzielnie do końca. Na mecie wzięliśmy udział w konkursie wiedzy o ochronie środowiska zajmując pierwsze miejsce. Dzięki temu całe Gliwice mogły dowiedzieć się, że najlepszymi ekologami wśród rowerzystów na Śląsku są „Wandrusy z Żor”, bo pod taką nazwą startowała nasza drużyna.