Tym razem okazało się, że naszym wyjazdem zainteresowani byli jedynie kolarze z innych miejscowości, i w dodatku miejscowości, które trudno nazwać ościennymi. Czyżby wszystkie Wandrusy wyjechały do Terlicka? Tak wiec z żorskiego Rynku wyruszyli ze mną Franek z Zabłocia, Andrzej z Zamarzek i Staszek z Pogwizdowa. Po drodze dołączył do nas Karol z Knurowa. Całą piątkę możecie zobaczyć na zdjęciu.
Wybrałem trasę Żory, Szczejkowice, Przegędza, Leszczyny, Książenice, Ochojec, Rudy Raciborskie, „Magdalenka”. Na 40 przejechanych kilometrów tylko 3 km można byłoby nazwać głównymi, reszta to typowe „rowerówki”.
Termin imprezy, oczywiście jak zwykle to bywa z imprezami Cykloturysty, został przesunięty – tym razem tylko o jedną godzinę. Kołocz a’la Paniówki przyjęliśmy jako właściwą formę przeprosin. Z powrotem poprowadziłem moich gości przez Rybnik do Świerklan. Dalej poradzili już sobie sami. Ja wróciłem do Żor, zadając sobie pytanie – gdzie te Wandrusy…