Na Zlot pojechaliśmy w pięcioosobowym składzie: Jerzy, Józef, Roman, Rysiek i Tadeusz.
Szkoda, że było nas tak mało, ale pomimo tego byliśmy aktywni i zauważalni na trasach zlotu po ziemi siedleckiej.
W pierwszym dniu uroczyste otwarcie na placu w Siedlcach, zwiedzanie miasta i po południu jeden z Wandrusów wraz z nami obchodził swój jubileusz. Prezent, który dostał od pozostałej naszej czwórki przypadł mu tak bardzo do gustu, że nie rozstawał się z nim na chwilę, i woził go na wycieczki przez cały zlot w sakwie.
Kolejne dni to tylko zwiedzanie przepięknego regionu naszego kraju, zgodnie z trasami ustalonymi przez organizatorów. A zwiedzać i podziwiać było co: sanktuaria, drewniane kościółki, rezerwaty, parki krajobrazowe itp. Pomagała nam w wytyczaniu azymutu „Ela” (GPS), byliśmy zadowoleni z niej do dnia kiedy prowadziła nas na most na rzece Liwiec, a okazało się, że mostu niema i nigdy nie było. Ale cóż to dla Wandrusów, pokonaliśmy rzekę w bród i dotarliśmy do zamku w miejscowości Liw.
Uważam, że opisywać nasze wszystkie przygody jest niemożliwością, ale jedno pewne, niech żałują wszyscy Ci, co tu nie byli.
Organizacyjnie Zlot uważam za udany i dziękujemy organizatorom za wspaniałą pogodę.
Jak to wszystko wyglądało polecam naszą galerię poniżej.