Godz. 8.30. dzwoni mi kilka osób, pada, co robimy? W deszczu wyjazd z domu do najprzyjemniejszych nie należy. Ustaliliśmy, że najważniejsze to zdrowie, ma to być pożyteczne i przyjemne, ale jak się poprawi to się zdzwonimy. I tak się stało, o godz. 11.30. spotykamy się na rynku w 5 osób (wcześniej wybory). Ustalamy trasę i jedziemy, na początek odremontowany kościół w Woszczynach. W Królówce ciepła herbata a następnie sesja zdjęciowa na tle lasu w szacie jesiennej. Dojeżdżamy do Rudziczki i kolejna herbatka, tak się rozgrzaliśmy, że zaczęliśmy pedałować bez opamiętania. Zatrzymaliśmy się dopiero nad skalistym wybrzeżem Atlantyku w Portugalii, gdzie już herbatki nikt nie chciał. Sami w to nie możemy uwierzyć, ale tak było, na dowód są fotografie. Liczniki na naszych rowerach pokazały jednak tylko 30 km.