Triathlon rowerowy. A cóż to takiego? W zamyśle organizatorów z
cieszyńskiego Ondraszka miała to być impreza turystyczno-sportowa
składająca się z trzech etapów. Pierwszy polegał na znalezieniu w
terenie punktów zaznaczonych na kserowanej mapie, w celu wpisania do
karty zaliczeń odpowiednich haseł, związanych z szukanym punktem
topograficznym. Przykładowo mogło to być podanie godziny odjazdu
ostatniego autobusu do Cieszyna lub podanie daty postawienia krzyża
przydrożnego. Drugim etapem była jazda indywidualna na czas po
asfaltach , trzecim etapem była jazda terenowa.
Na starcie pojawiło się 24 uczestników. Walka była zacięta. Trasę
zaliczyli wszyscy, nikt się nie wycofał, więc każdy, kto wziął udział w
zawodach, mógł poczuć się zwycięzcą, tym bardziej, że dostał imienny
dyplom z wpisanym wynikiem i zajętym miejscem. Moim 9/13 miejscem w
najliczniej reprezentowanej kategorii M3 nie będę się chwalić, ale 2-ie
miejsce w kategorii M4 i srebrny medal naszego kolegi Tadeusza M. z
Rybnika można uznać za sukces. Wszyscy uczestnicy za dzielną postawę
dostali od organizatora posiłek regenerujący stracone kalorie pyszną,
gęstą grochówkę i gorącą herbatę. Brawo organizatorzy. Wam też należałby
się medal za świetną imprezę.
W sumie udana impreza, na której miałem okazję spotkać się z
rowerzystami znanymi z innych imprez sportowych i turystycznych. Dzięki
triathlonowi mogliśmy porównać siły, szczególnie z moim przyszłym
partnerem, z którym w następny weekend wystartujemy jako para Wandrusów
w dwudniowym maratonie rowerowym – Odyseji Świętokrzyskiej. Życzcie nam
zmieszczenia się w limicie czasowym, bo taki ambitny rezultat
chcielibyśmy osiągnąć.