Z Rynku w Żorach wyjechało nas w ośmioro. Po drodze odszukaliśmy słynny głaz Oskara Michalika i bez pośpiechu byliśmy na mecie przed czasem otwarcia rajdu. Dojechało do nas jeszcze kilkoro Wandrusów z poza Żor, w ten sposób zdobyliśmy puchar za najliczniejszą drużynę. W sprawnie przeprowadzonych konkursach nagrody zdobyli Andrzej B, Gabi W, i Nela V. Nagrodę za najmłodszego uczestnika też zgarnął nasz człowiek – Michał Machulec.
Meta na polanie przy leśniczówce na „Kanetowcu” sprawiała wrażenie dobrze zorganizowanego miejsca piknikowego z jednym małym wyjątkiem. Brakło kosza na odpady. Rajd okazał się ekologiczny tylko z nazwy i regulaminu, w którym napisano, że zabrania się zaśmiecania miasta i lasów, zanieczyszczania gleby i wód. Nie zrobiono nic, by w wypełnieniu tych zakazów pomóc uczestnikom rajdu.
Obładowani trofeami w drodze powrotnej zwiedziliśmy kościół drewniany w Ligockiej Kuźni. Całą trasę przejechał z nami Pan Zdzisław Jatczyk, który jeszcze nie jest Wandrusem, ale kto wie …