Dzień zapowiadał się piękny, chociaż były przewidywane opady deszczu. Przygotowani na każdą ewentualną aurę pogodową, ośmiu „Wandrusów” i nasi kol. z Rybnika Iwona i Piotr ruszyliśmy w kierunku Katowic.
Start rajdu odbył się spod Szybu WILSON. Fajną, wesołą i zorganizowaną grupą, ruszyliśmy na trasę przygotowaną bardzo skrupulatnie przez organizatorów rajdu. Trasa rowerowa, głównie leśna poprowadzona była wokół zbiorników wodnych takich jak: Janina w Giszowcu i Bolina w Janowie. Po przejechaniu ok.8 km, zwiedziliśmy muzeum Gawlikówki na Giszowcu, gdzie mogliśmy usłyszeć historię i zobaczyć przepiękne obrazy Śląskiego artysty Ewalda Gawlika.
Niestety pogoda nie była dla nas łaskawa i rozpadało się na dobre, ale humory i pogoda ducha towarzyszyły nam do końca rajdu a nawet dalej. Wielkie uznanie dla naszej koleżanki Iwony, która z uśmiechem na ustach znosiła przeciwieństwa pogodowe w swoim stroju. Iwonko buziaki!
Wracając do trasy rajdu, mogliśmy podziwiać bardzo ciekawą i charakterystyczną zabudowę na Nikiszowcu. Trochę mokrzy i zziębnięci dotarliśmy do mety, która odbyła się na terenie domu parafialnego parafii Św. Anny na Nikiszowcu. Tam organizatorzy poczęstowali nas ciepłym żurkiem i krupniokiem. Ze względu na pogodę, bardzo życzliwy nam rowerzystom Proboszcz tej parafii udostępnił salki, gdzie odbyło się zakończenie rajdu i rozlosowanie nagród.
Na zakończenie tej relacji z rajdu, wielkie dzięki naszemu koledze Bogdanowi, który skrupulatnie i rzetelnie przygotował trasę do i z Katowic. Bez przesady mogę napisać i na pewno wiele osób, które z nim jeżdżą przyznają mi rację, że to urodzony turysta i przewodnik.Chociaż wyprawa rowerowa była tzw. wiązana (rowery, kolej, rowery, kolej, rowery) to i tak zaliczyliśmy z Żor ok.70 km a koledzy z Rybnika dużo więcej, to przecież i tak dobrze prawda?