Tegoroczny CZTKol zorganizowany był w województwie śląskiego, powiecie tarnogórskim, Kaletach- Zielonej. Dla nas Ślązaków z urodzenia lub zamieszkania pozornie miejsce mało atrakcyjne, ale każdy z uczestników odkrył miejsca dotąd mu nieznane. Z Żor wyruszyliśmy rowerami, sześć „WANDRUSEK” pod „eskortą” jednego „Wandrusa”. Pogoda nie nastrajała optymistycznie. Nocą padało intensywnie a na starcie podobnie. W Orzeszu na dworcu PKP odłączyła się koleżanka Ela. Planowana trasa prowadziła przez Ornontowice, Chudów, Zabrze, Mikloszewice, Rokitnicę. Zaczęło lać na fest i do Hanuska dojechaliśmy ruchliwą trasą na Poznań. W lesie pod Mikołezką pogubiliśmy się i przez Brusiek , Drutarnię, Kalety dotarliśmy na bazę w Zielonej.
Po zakwaterowaniu smażyłem 5 kań znalezionych po drodze. Na razie bez pieczywa, zdjęć, i z chlupotem w butach poszliśmy na tańce.
Niedziela 10. 08.2008
Oficjalne otwarcie zlotu. Zaczęliśmy od parady ze stadionu KS Unia Kalety na boisko PSP nr 1. Po wystąpieniach gości bogaty program artystyczny. Wystąpiła orkiestra dęta w jej rytmach mażoretki dały pokaz swych umiejętności i urody. Chłopcy z miejscowego klubu karate zaprezentowali sprawność, a cheerlederki jak dopingują swych z Uni Kalety.
Odbyliśmy krótką wycieczkę po okolicy i zasiedliśmy przy ognisku na Bazie. Młodzież miejscowa poprowadziła wykład na tematy historyczne regionu. Potem jak co dzień zabawa taneczna.
Poniedziałek 11.08 2008
Zaczęły się trasy rajdowe. Na początek Ziemia Lubliniecka, Koszęcin z drewnianym kościółkiem i siedzibą zespołu Śląsk. Pałacyk pięknie odrestaurowany. Wieża widokowa, potem Cieszowa i rezerwat Cisy nad Liswartą,pałac w Kochcicach. Sympatycznym obiektem do którego dotarliśmy było uroczysko leśne „Randeuz-vouz”. Na bazie konkurs „Po naszymu czyli po Śląsku” i tańce. Pogoda idealna.
Wtorek 12.08. 2008
Tym razem niewątpliwie największą atrakcją był zabytkowy drewniany kościółek w Cynkowie. Tak piękne malowidła naścienne są unikatem. Obok kościoła mogiła poety i nauczyciela Józefa Lompy. Wjazd pod wieżę widokową w Woźnikach wymagał kondycji. Podobnie wspinaczka na wieżę, porównywalna do wejścia na latarnię morską. Strażnik wolał oddać nam klucze od drzwi na szczycie a sam pozostać u podnóża. Z wieży zobaczyć można było Częstochowę. Dzisiejsza trasa miała trzy warianty 97-93-52 km. Na bazie występy zespołu Carrantouhill i pyszna grochówka.
Środa 13.08
Ziemia Częstochowska w dwóch wariantach. Ale z rana nieco pryszczyło, więc trasa krótsza, tym bardziej iż niedawno byliśmy na Jasnej Górze na III Pielgrzymce Turystów Kolarzy. Więc ruszamy do Boronowa. W tym drewnianym kościółku już byłem ale na mszy. Kontemplować można jego duchowy wymiar, ale w tłoku podziwiać tej kapliczki raczej się nie dało. Jasna Góra ma dla wszystkich Polaków swoje przesłanie i dobrze by było gdyby nie tylko w sienkiewiczowskim wydaniu.
Czwartek 14.08
Dziś wycieczka autokarowa do Radzionkowa „Muzeum Chleba” Nikiszowiec, Brynek. Wybieramy jednak trasę rowerową do Tarnowsich Gór. Miasto samo jest warte więcej niż jeden dzień na zwiedzanie poświęcony. Przewodników i opracowań na temat jego historii jest wiele, ale polecam monografię w opracowaniu W. Kucia, M. Worońskiego, T.B. Hadasia p.t. „Tarnowskie Góry i okolice, przewodnik”. Kto z nim zwiedza ten wie co zwiedza. Ale jeszcze lepszym rozwiązaniem jest kompetentny przewodnik, a zwłaszcza pasjonat i miłośnik historii i dziejów swojego miasta. Mieliśmy szczęście na takiego trafić. Sztolnia Czarnego Pstrąga to standard dla tych co chcą wiedzy w pigułce.
Piątek 15.08
Nocą niebiosa się otwarły. Taką burzę pamiętam jedynie z dzieciństwa. Rankiem wytrwali wyjechali na szlak. Żyglin, Pałac Kawałera i park w Świerklańcu warte są poświeńceń. My Ślązacy znamy je od lat. Do Piekarskiego Sanktuarium co roku Wandrusy pedałują. Pozostaliśmy na bazie. W powietrzu coś się święciło. I przyszło, cała Polska o tym wie. Ale nasza impreza mimo braku prądu i innych pieronowych zjawisk niebieskich trwała w najlepsze. Na parkiecie zabawę „Bernadetta Kowalska i Przyjaciele” prowadzili. Lało jak z cebra, agregat burczał ale tak tylko turyści z prawdziwego zdarzenia bawić się potrafią.
Sobota 16.08
Czas odjazdu. Z 14 WANDRUSÓW tylko trójka plus Michałek od Machulców zmotoryzowany. Pada ciągle, a trakcję kolejową uszkodziła burza. Koleżanki ,Nela, Daniela, Gabrysia, Ania, Stefa, Marysia, Lucyna i ja zdecydowaliśmy, wracamy na rowerach do Żor. Z nieba „żabami sypie” Tym razem wybieramy najkrótszą trasę, bez względu na ruch. W Tarnowskich Górach Ania i Marysia decydują się na pociąg mimo niepewności czy przyjedzie. W Gliwicach robimy chwilowy postój, dalej są objazdy bo budowa autostrad cieszy, ale na co dzień życie utrudnia. Wreszcie wyrwaliśmy się z Gliwic w kierunku Ornontowic rozbagnioną polną drogą. W Żorach rozstaliśmy się u koleżanki Stefy.