Ponoć najstarsi górale nie pamiętają tak wspaniałej „Polskiej złotej jesieni”, która zagościła w tym roku w naszym kraju. Kto dysponował wolnym czasem w sobotę 5 listopada i wiedział o wycieczce przygotowanej przez naszą kol. Nelę, pojechał i spotkał się z bracią kolarską, z jesienią i duchowo z „Aniołem”. Nela prowadziła Nas krętymi leśnymi dróżkami, gdzie szelest liści szumiał nam w uszach a oczy nie mogły się nasycić widokami naszej złotej jesieni.
Grób kol. Józefa został zlokalizowany bez trudu na cmentarzu w Czerwionce, zapaliliśmy znicze, chwila zadumy, wspomnienia jego osoby w naszych pamięciach… Z cmentarza wyjechaliśmy w 12-to osobowym składzie nie tylko żorzan ale i rybniczanie byli z nami. Nadal jedziemy drogami leśnymi i polnymi, na pewno nie najkrótszymi aby dotrzeć do Palowic i odwiedzić kolejnego naszego przyjaciela Józefa L. ale tu spotkanie było w „realu”, podaliśmy sobie dłonie na przywitanie i aby takie spotkania trwały do końca świata i jeden dzień dłużej. Przejechałem ponad 40 wspaniałych kilometrów w doborowym towarzystwie z myślą o słusznej decyzji aby ten dzień spędzić z Wandrusami na rowerze.