Rajd Rowerowy Dolina Morawicy

Jak zwykle „Wandrusi” spisali się na medal. Dzięki naszemu kol. Bogdanowi Paszek, który brał już udział w takim przedsięwzięciu i rozpropagował go między nami, wybraliśmy się na przepiękne tereny Czech. Wyruszyliśmy z Raciborza z Placu Długosza, gdzie odbyła się zbiórka uczestników rajdu. Komandor rajdu Piotr Armatys po krótkim wstępie organizacyjnym i rozdaniu prowiantu na drogę, poprowadził 34 osobową grupę w tym 6 Wandrusów: Stefania Zając, Bogdan Paszek, Stanisław Kowalczyk, Jacek Włodarczyk, Zdzisław Jatczak oraz ja- na podbicie Doliny Morawicy.


Pierwszym małym „przystankiem” była miejscowość Krzanowice a następnie Opava, piękne miasto, bogate w zabytki ale przede wszystkim miasto zieleni. Miasto to leży u zbiegu dwóch rzek, Opavy i Moravicy. Następnie dotarliśmy do Hradec n. Moravici, gdzie mogliśmy podziwiać przepiękny zamek z czerwonej cegły, korzystnie położony przy prastarej drodze handlowej tzw. „bursztynowym szlaku” oraz zamek „biały”, w którym gościnnie bywał Ludwig van Beethoven. Podhradi, przez które przejeżdżaliśmy i podziwialiśmy cudne widoki a cały czas nasze rowery gnały wzdłuż rzeki Moravici, gdzie mogliśmy oglądać spływ pontonów aż do Mokrinek. Piękna pogoda, urocze okolice a później nawet ekstremalne warunki rajdu powodowały, że my uczestnicy odbieraliśmy całą duszą i wszystkimi zmysłami cuda natury, które były nam dane zobaczyć, dotknąć a nawet powąchać. Z duszą na ramieniu i ciężkimi rowerami odbyła się przeprawa przez rzekę Moravice po długim, wąskim i chwiejącym się mostku. Jak to dobrze, że mamy w naszym klubie prawdziwych mężczyzn, Stanisław nie opuszczał nas kobiet ani na krok a Bogdan, dbał o sprawy porządkowe i siłowe. Gdy dotarliśmy do bazy w Mokrinkach, po zakwaterowaniu się i zjedzeniu obiadokolacji, organizatorzy przygotowali przy wspaniałym gwieździstym niebie, ognisko z pieczeniem kiełbasek i śpiewem do rana. W pierwszym dniu rajdu przejechaliśmy ok. 80 km.


Drugi dzień rajdu po wyspaniu się, zjedzeniu śniadania i z nowymi siłami, ruszyliśmy naszymi rowerami w drogę powrotną do Raciborza. Trasa była całkiem inna od poprzedniej, ponieważ jechaliśmy w dużej mierze droga asfaltową ale jaką!!!!!!!!!!!! W pewnym miejscu kąt pochylenia w dół wynosił 12 stopni. Rozmawiając z kolegami, którzy prędkość roweru wykorzystali do maksimum mieli 82 km na liczniku, ja osobiście miałam ok.55 km i śmierć zaglądała mi w oczy. Mieliśmy okazję zwiedzić zaporę w Krużberku. Kilka razy w roku organizowane są wodniackie akcje ściśle związane z terminami spustu wody z zapory. Jak to zwykle bywa powrót jest trudniejszy, ponieważ byliśmy na pewno mocno zmęczeni. Pod przewodnictwem Bogdana dotarliśmy szczęśliwie do Raciborza, w którym postanowiliśmy przejechać trasę pociągiem do Rybnika, ale z Rybnika do Żor dotarliśmy o własnych siłach, których było już trochę mało. W tym dniu przejechaliśmy ok. 88 km.


To co przeżyliśmy, długo pozostanie nam w pamięci a zdjęcia niestety nie oddadzą naszych emocji ani zmęczenia, ale warto było !!!! Dziękuję Komandorowi oraz jego grupie za wspaniałą organizację rajdu.


tekst Gabi M.
foto arch. Wandrusa