Tegoroczne wakacje jak co roku spędziłem z Moimi synami Kamilem i Konradem był tez z nami jak zawsze kuzyn Kornel.
Pierwszy tydzień ne był rowerowy lecz bardziej krajoznawczy więc dlatego tez zdecydowałem się coś o tym napisać.
Tak więc wyruszyliśmy w nieznane, nie tak całkiem daleko nawet nie egzotycznie gdyż kultura bardzo zbliżona do naszej polskiej.
Jednak był to kraj w którym ludzie mówią innym językiem niż wszyscy tak stwierdziłem. To właśnie Węgry. Celem było miasto Mezokovesd jedno z miast partnerskich Żor.
Świetne miejsce na wypoczynek gdyż znajdują się tam baseny termalne z których oczywiście korzystaliśmy. Prócz relaksu „zasmakowaliśmy” troszkę tamtejszej kultury odwiedzając muzeum i podziwiając zabytkowy kościół, lecz największe wrażenie zrobił na nas skansen maszyn rolniczych który przedstawię w relacji foto. Pomyślałem gdyby taki znajdował się w województwie śląskim pewno należał by do Szlaku zabytków Techniki.
Tyle o wypadzie na Węgry, po powrocie jeden dzień na szybkie przepakowanie i wyjazd ze znajomymi do Szklarskiej Poręby. Po drodze Jelenia Góra w której zwiedziliśmy muzeum, rynek z ratuszem i kościół Św. Krzyża. Warto też wspomnieć o krzyżach pokutnych tego miasta. Wcześniej jeszcze zatrzymaliśmy się w Strzegomiu na mały posiłek no i żeby zobaczyć Katedrę Św. Piotra i Pawła rzecz jasna. Nie obyło się też bez przygód bo na autostradzie wyprzedził nas samochód któremu płonął zderzak, jako strażacy podjęliśmy działania w kierunku ugaszenia płonącego samochodu. Na szczęście nikomu nic się nie stało prócz kierowcy feralnego samochodu który był tylko mocno wystraszony.
W końcu dotarliśmy na miejsce a było to „Pole Namiotowe nad Rozkosznym Stawem” w Szklarskiej porębie. Tam rozbiliśmy namiot i jeszcze tego samego dnia wyszliśmy na miasto.
Drugi dzień pobytu poświęciliśmy na zwiedzanie, zaczęliśmy od Karkonoskiego Centrum Edukacji Ekologicznej w którym dowiedzieliśmy się więcej na temat KPN.
Stąd poszliśmy dalej by zobaczyć wodospad Szklarki lecz po drodze zatrzymaliśmy się w Starej Chacie Walońskiej gdzie podziwialiśmy wystawę minerałów a i zeszliśmy do piwnic by zwiedzić Muzeum Win, tanich win dodam. W końcu szlakiem dotarliśmy nad wodospad Szklarki gdzie postanowiliśmy odpocząć podziwiając piękne widoki.
W drodze powrotnej wymyśliliśmy sobie że odwiedzimy jeszcze drugi wodospad w Szklarskiej. To Wodospad Kamieńczyka. Tam było też bardzo ciekawie bo dotarcie w to miejsce było uwarunkowane włożeniem na głowy kasku i przejście wąwozem po metalowych kratach na dno wodospadu. Widoki wspaniałe tym bardziej że pogoda dopisywała. Tego dnia odwiedziliśmy jeszcze schronisko na Kamieńczyku i wróciliśmy cali i zdrowi lecz mocno zmęczeni na pole namiotowe.
Trzeci dzień to powrót już do domu. W nocy zaczęło mocno lać ale założyliśmy sobie jeszcze dalsze zwiedzanie czasem w strugach ulewnego deszczu.
Zajechaliśmy na Zakręt Śmierci a potem to już w kierunku powrotnym. Zaliczyliśmy jeszcze zamek w Bolkowie a w drodze na Jawor znów nieszczęście dwa zdarzenia drogowe,
jedno dosyć wielkie gdyż droga była zablokowana i trzeba było szukać objazdu. Na szczęście jeden z biorących udział w akcji strażaków udzielił nam informacji o odjeździe.
Ostatni cel podróży to Jawor i Kościół Pokoju. Piękny zabytek Światowego Dziedzictwa Unesco. To tyle w kwestii wyprawy na Dolny Śląsk.
Zwiedzanie zwiedzaniem ale trzeba też pojeździć na rowerze tak pomyślałem więc i przyszedł czas na wyprawę rowerową. W tym roku postanowiłem odwiedzić Opolszczyznę a właściwie jej południową część.
Wyruszyłem wcześnie rano samochodem do pod Raciborskiego Pawłowa gdzie zaparkowałem samochód, przebrałem się w strój na rower i wyruszyłem. Wcześnie rano jeszcze było chłodno i mglisto. Samotna podróż w tych warunkach może troszkę ryzykowna ale też ma swoje uroki. Pierwszy cel to Prudnik tam miałem wjechać tylko na rynek ale jak zacząłem zwiedzanie to zeszło mi ze dwie godziny.
Okazało się to bardzo ciekawe miasto z bardzo ładnym ratuszem. Zwiedziłem tamtejsze Muzeum Ziemi Prudnickiej Arsenał i wszedłem na Wieżę Woka z której mogłem podziwiać wspaniałą panoramę Gór Opawskich.
Kolejnym miastem na trasie były Głuchołazy z pięknym rynkiem i jeszcze piękniejszym kościołem Św. Wawrzyńce. To główny cel tego miasta.
Dalsza trasa to droga na Nysę tam do zobaczenia i zwiedzenia piękna Katedra i Bastion Św. Jadwigi. Trzeba przyznać że samo miasto piękne a wieżyczki w centrum dodają uroku.
W dalszej części zaplanowałem jeszcze odwiedzić Otmuchów i tak też się stało. Znowu urokliwe miasteczko z pięknym rynkiem i jeszcze piękniejszym ratuszem. Wjechałem też na zamek który znajdował się na wzgórzu.
Stamtąd kierowałem się już na nocleg w miejscowości Ścibórz a była to agroturystyka w niedalekiej bliskości jeziora Nyskiego. I tak minął pierwszy dzień wyprawy.
W drugi dzień zaplanowałem dalsze zwiedzane. Pierwszy cel tego dnia to Paczków Najpiękniejsze miasteczko ze zwiedzanych w tym roku miast. A widziałem ich troszkę.
I znowu przepiękny rynek z ratuszem i wieżą na która oczywiście wszedłem by podziwiać znów piękna panoramę okolicy. Dalsza część zwiedzania to mury obronne na które można było wejść. Należy tez wspomnieć o ciekawie usytuowanej informacji turystycznej w domu kata. Tam też można było zwiedzić małą wystawę i wpisać się do księgi ciekawie zrobionym długopisem który wyglądał jak gęsie pióro.
W dalszą podróż wyruszyłem w kierunku Złotego Stoku i tak znalazłem się znowu na Dolnym Śląsku. W miasteczku zwiedziłem rynek i kopalnię złota w której dowiedziałem się między innymi że Św. Krzysztof jest patronem górników tam niegdyś pracujących.
W drogę powrotnej przejechałem jeszcze przez małą miejscowość Unikowice w której przez przypadek natrafiłem na średniowieczny kamienny krzyż. I tak minął kolejny dzień.
Trzeci dzień to już tylko powrót ale postanowiłem wrócić czeską stroną, granice przekroczyłem w miejscowości Dziewiętlice i kierowałem się w kierunku miasteczka Vidnava a dalej już w kierunku Głuchołaz. Po drodze złapałem jeszcze gumę, no tak czasem tez bywa. Dalsza droga prowadziła na Głubczyce, Baborów aż do Pawłowa gdzie czekało już moje auto i kuzyn Kornel który postanowił tego dnia zwiedzić ziemie Raciborską i tam mieliśmy się spotkać by razem wrócić do domu.
To były wspaniałe i mocno krajoznawcze wakacje które pozostaną w mojej pamięci na całe życie.