Zamek w Chudowie to ulubione miejsce imprez kolegów z „Huzego”. Od Gliwic niedaleko, jest zaplecze socjalne, miejsce na odpoczynek i ognisko. Samo zamczysko dzięki fundacji też podniosło się z ruin. Latem oprócz festynów i jarmarków odbywają się turnieje rycerskie gromadzące sporą publiczność.
Tym razem peleton „Wandrusów” był liczny. Do rajdu zachęcała piękna pogoda. Trasa prowadząca na metę jest znana i wielokrotnie ją zaliczaliśmy. W Chudowie pod zamkiem zastaliśmy ponad 200 rowerzystów. Organizatorzy pokazali się z niespodziewaną atrakcją. Prezes „Huzego” na metę przyjechał rowerem majora, patrona i założyciela klubu.
Przedwojenny model w pełni funkcjonalny. Jego stan dobrze świadczy o solidności dawnych producentów. Oby współczesne rowery zwłaszcza tak zw. komunijne (made in Tajwan)
mogły wytrzymać chociaż cząstkę przebiegu tego antyku. Gdy major podróżował asfalty były rzadkością, a normą droga brukowana lub „kocie łby”.
Lesław Dynak na metę przywiózł nam limitowaną serię kalendarzy „WANDRUSA”. Konkurs krajoznawczy naszym zdaniem był zbyt szczegółowy np. długości rzeki bez przewodnika nie ugryziesz. Defekt w rowerze Halinki został sprawnie usunięty a drogę powrotną wybraliśmy przez wyzłocone lasy. Leśna altanka w Palowicach jest pięknie odnowiona i zaprasza na chwilę wytchnienia.