ŚCIEŻKAMI ROWEROWYMI W STRONĘ GÓR

Połowa grudnia to okres, gdy trudno gdzieś znaleźć imprezę rowerową. Z drugiej strony, patrząc z perspektywy nieuchronnie zbliżającej się zimy, szkoda było marnować tak pięknie zapowiadającej się soboty. Wyznaczyłem sobie zadanie przejechania wzdłuż ścieżek rowerowych do podnóża Beskidu Śląskiego. Z ta myślą podjąłem próbę skontaktowania się z potencjalnie nieustraszonymi fanami wyjazdów rowerowych. Przepraszam wszystkich tych, których pominąłem. Pozytywnie odpowiedzieli mi tylko Maria S. i Marian S. I gdyby w końcu nie okazało się, że do wykonania mieli badania kontrolne i roboty instalacyjne, miałbym towarzystwo zapewnione. Niestety musiałem wybrać się samotnie.
Ścieżką zieloną nr 13 od Boryni można dojechać do Bzia, skąd niebieska 9-tka wiedzie do Strumienia. Przejazd na podstawie terenowych oznaczeń szlaków bez użycia mapy trudny do wykonania. Podłoże różne. Błoto i kałuże częściowo zmrożone. Cieniutka warstwa rozmrożonej gliny na pochyłym podłożu może być przyczyną przyziemienia. Za to szlakiem czerwonym 112 ze Strumienia do Jaworza jedzie się jak po sznurku aż do połączenia z niebieską 12-ka, która przez Górki Wielkie prowadzi wprost do rzeki Wisły. W stronę Skoczowa wiodą rowerowe szlaki nadwiślańskie – żółty i niebieski. Podłoże dobrze utrzymane i tylko przejście przez tory, bo przejechać się nie da, nie spełnia warunków ścieżki rowerowej. Ze Skoczowa pociągnąłem za „góralem” na osprzęcie XT, który właśnie zrezygnował z trenażera i przeprowadzał trening wzdłuż wiślanego nadbrzeża. Licznik nie schodził poniżej 30-tki. Niestety w Ochabach zrobił w tył zwrot i tyle było jego towarzystwa. Niebieskim szlakiem nadwiślańskim można dojechać do Zaborza, a dalej do Strumienia prowadzi już wcześniej wspomniany czerwony 112. Na zakończenie spróbowałem dostać się ze Strumienia do Pawłowic odnowionym za pieniądze Unii Europejskiej traktem. Dojechałem do Stawu Granicznego. Zrobiło się ciemno. Musiałem wrócić do głównej drogi krajowej 81 i dalej już na skróty z włączonym światłem do domu.
W sumie przejechałem 110 km w tym około 85 km ścieżkami rowerowymi w 6 godzin i 4 minuty, kilka odcinków z przygodnie napotkanymi kolarzami. Szkoda, że Wandrusy o tej porze nie są w stanie podzielać moich propozycji.

Osamotniony Wandrus Stefan P.